Lądujemy. Zebrać graty i do baraku. Okrzyki powitań, ale jak tu się temu dziwić skoro cześć z nich zaraz wyrusza, inni w kolejnych dniach, a nasz powrót daje im nadzieję że oni też wrócą. Jedna wielka rodzinna. Jak nią nie być jeśli od tych co Cię otaczają zależy Twoje życie? Docieram do baraku.
- Gdzie Martin?
Nagle wszystkie oczy zwrócone w moim kierunku.
- Też miał wrócić dziś?
Udaje głupka. Myślałem o tym całą drogę co powiem chłopakom i nic lepszego mi nie przyszło do głowy. Cisza.
- Pieprzone parchy.
Adam łapie mnie za chabety.
- Pomściłeś?
- Trzech na pewno.
Puszcza. Nie wstając z łóżka odzywa się "Terminator".
- Tylko?
Rzucając graty na pryczę i nawet nie patrząc w jego stronę odpowiadam:
-Powiedziałem na pewno. Nie liczę możliwych. Zresztą nie jestem koronerem. Wieczorem będzie raport.
-Kłamstwa.
Zgarniam przybory i do pryszniców. Chwila. Wyciągam z kieszeni zgnieciony list kaprala.
-Ma ktoś jeszcze coś? Idę na posta.
Wychodząc zbieram 3 inne listy. Gdy nadaje je do namiotu wchodzi kapitan. "Spocznij" z marszu, daje list. Wychodząc zwraca na mnie uwagę.
-Dziś wróciłeś? Mówiłem spocznij. Chodźmy.
Zdziwienie w całym poście. A najbardziej ja.
-Szeregowy Clark prawda?
Moje oczy robią się jak podstawki pod piwo. Skąd mnie zna? Z 2-tysięcznego personelu?
-Dziś wasza przepustka. Mam prywatną sprawę. Jak się ogarniecie zapraszam do mojej kwatery. Przed obiadem.
Zbaraniałem.
***
Kwatera - biurko, kapitan za, na ścianie za nim mapa regionu, 2 fotele przed. Na jednym cywil. Nie cywil. Wygląda na cywila ale to maska. Na biurku burbon, cygara. Kapitan podaje wszystkim szklaneczki i cygara. Odmawiam.
-To prywatne spotkanie.
-Nie palę kapitanie.
Cywil nawet na mnie nie spojrzał. "To rozkaz" jego pierwsze słowa odkąd wszedłem. I to jeszcze tonem oznajmującym. Zanim zdążyłem zareagować...
-Baczność. Zapalić cygaro. To rozkaz szeregowy.
Machinalnie wykonałem rozkaz kapitana. Trening. Wyszkolenie. Zacząłem kasłać. Cywil cały czas spoglądał na mnie. Oczami bez wyrazu. Jakby wlepiał je tępo w telewizor a tam przeskakiwały kanały. Cokolwiek by nie leciało nawet by powieka nie drgnęła. Bajka dla dzieci, porno, film przyrodniczy, tortury. "Wystarczy". Znów ten lekceważąco-oświadczający ton.
-Spocznij. Jeśli nie palicie to możecie wyrzucić cygaro szeregowy.
Gdy odkręcał się miał zgryz jakby mu kazano gówno połknąć.
Rzuciłem je w popielniczkę.
Cywil się rozgadał. Ale do kapitana, mnie już nawet nie dostrzegał.
- Wykonuje rozkazy. 3 w kompanii pod względem celności. Niezłe wyniki sprawnościowe. - I nagle uśmiech - Małe zapotrzebowanie na wodę? Nie sikacie szeregowy?
-Wypacam wodę na ćwiczeniach, panie...?
- Będzie jeszcze czas na prezentację. Najwyższe IQ w kompanii, osobowość introwertyczna a jednocześnie maskotka kompanii. Wysoki wskaźnik psychotyczny. - Spojrzenie na mnie, zdziwienie?
- Jeszcze żadnego kolegi we śnie nie zabiłem.
- Widzę, że poczucie humoru też. Biorę go, jest idealny do moich potrzeb.
Patrzę się na kapitana. Z głośnym westchnieniem wyciągnął jakiś papier z szuflady. Przepustka. Podsunął popielniczkę. Odpalił.
- Wasza przepustka została anulowana szeregowy. Przygotujcie się do akcji. Za 15 minut w pełnym rynsztunku na lądowisku. Gdy będą się pytać czego to zmiana rozkazów wykonujecie robotę ochraniarza dla dziennikarza. Oficjalnie podlegacie jego rozkazom. 10-krotnie większy żołd.
- Zostaniemy przedstawieni?
-Mów mi Cywil.
Wiedziałem jest agentem CIA.
- Nie pracuje dla CIA.
Kurwa powiedźcie mi że czyta w myślach. Na jego twarzy pojawił się mały grymas uśmieszku jakby usłyszał dobry żart. Poczułem się jakby to co wiem o świecie nie miało żadnego znaczenia i mijało się z prawdą. Stałem sparaliżowany, cały spocony jak w febrze.
-Już tylko 13 minut szeregowy.
Kurwa.
Możesz zacząć pisać książki . 5+
ReplyDelete