Tak zaczął się mój urlop - nic dodać nić ująć :)
A skoro upalnie to pić się chce - arbuzowy trunek :)
A skoro chodzę na siłkę i chcę przytyć nie zapominajmy o jedzonku.
Wizyta na wawelu...
...a potem na rynku.
Na zakończenie pyszności w domku.
I załapanie się na budowę prowizorycznych fortyfikacji polowych - zapory czołgowe :P
Główna atrakcja urlopu - maraton w Talizmana...
...z magicznym napojem w tle o wydźwięcznej nazwie "Bimber" :P
I kto by pomyślał że pożegnać mnie przyjedzie sam prezydent Polski? Ale cóż w końcu ktoś jest szefem wszystkich szefów :D
I powrót do angielskiej rzeczywistości - tutaj zawartość paczek które na mnie grzecznie czekały. Ponad 60 pozycji...
No comments:
Post a Comment