Can I live?

Can I make money motherfucker? (Yeah)
Is that alright wit'chu? (No doubt)
Can I travel? (Word, Skull and Bones)
Can I have a nice motherfuckin car? (Hell yeah)
Thank you (KnowhatI'msayin)

Monday, October 24, 2016

(122) Wielkie Joł - Tede



Joł!
Wielkie Joł!

Więc dziś dwulecie mojego bloga. Zatem powinien to być 105 wpis bo założenie było robić go raz na tydzień.

Pierdol konwenanse! Jadę z baunsem.
(...)
Mam powód, żeby być tu znowu. 
Środkowym palcem pozdrowić wrogów!


No cóż to tez dwulecie czegoś o czym nie musicie wiedzieć choć cześć osób wie o czym pisze.

Coraz częściej szczęście - jestem farciarz. 

Choć mój wypadek przeczy temu. Ale nie mam aż tak źle, więc jest jakieś szczęście w nieszczęściu.

Nie rozumiesz, nie chcesz, nie umiesz - narciarz!
Teraz ja robię tutaj rozgardiasz!

Jak ostatnio się okazało, że jakiś czas temu ktoś pożarł się ze mną o pewne stwierdzenie a dziś dokładnie uważa to samo. Jak lata potrafią udowodnić, że to jednak ja miałem rację.

Wiem - wielu z Was się już zamartwia. 
To jeszcze nie czas na epitafia! 

Ale spoko nikogo nie wymienię bo po co?

Nie jeden chciałby po mnie schedę przejąć. 

Niektórzy przejęli. Ale najwidoczniej skoro to zostawiłem to nie było to warte zachodu.

Panie - teraz to będzie zamieszanie!
Chaos! Ścierwo będzie pisało!
Z werwą, zamiast podejść z rezerwą, 
z dystansem. Pierdol konwenanse!


Bo patrząc dookoła niektórzy nie mają tej rezerwy i dystansu.

Konwenanse pierdol! Gardzisz baunsem?
Mi i tak jest wszystko jedno.
Wystarczy, że ja mam pewność.


No cóż uważam że każdy ma swoją drogę do przejścia. Twoja nie jest moja a moja Twoją.

Nie ma sorry! Po co stwarzać pozory?
Już drugą płytę jestem swój faworyt.
Prostuj się, bo dostaniesz garbu! 
Rok mija - nawijam drugi album.
Napieram, narzuciłem sobie kierat.

Jak wspomniałem na początku 2-lecie, to mój drugi blog (pierwszy utracony w zakamarkach internetu z 2007-2008 r.).Kierat - 122 wpisy na 105 które powinny być. A co do faworyta - obczajcie moja "książkę". 

Powoli do przodu, jak lokomotywa.
Nagrywam, jeszcze raz nagrywam.
Nazywam siebie "lirycznym terrorystą".
Jeśli chodzi o rap - jestem "mogę wszystko"! 
Ten tekst to wybucha jak semtex. 


O ile nie nagrywam to piszę. A co do rapu - zobaczcie ile różnych wykonawców posłużyło mi za inspiracje.

Jestem tytan! To moja płyta! 
(...)
Baunsuję, wiesz? Lubuje się w hitach! 


To mój blog, a zatem:

Wielkie joł!

Friday, October 14, 2016

(121) Wstrząs mózgu



Ostatnio mało aktualizacji ponieważ...2 tygodnie temu miałem drobny wypadek który poskutkował wstrząsem mózgu (dokładnie tego dnia co ukazała się ostatnia aktualizacja WINDA) . Każde uderzenie w głowę to ileś tam tysięcy szarych komórek mniej więc tak będę głupszy :P . Mam jeszcze 3 tygodnie wolnego, które może się jeszcze przedłużyć do łącznie 6 chyba. Objawy to ciągłe bóle głowy, zawroty, rozkojarzenie itd. Najlepsze że powinno się to przejść bez środków przeciwbólowych. Ostatnia noc pokazała mi że na razie to niewykonalne. Ogólnie to po tym jak przestane mieć objawy to jeszcze z tydzień poczekać zanim wróci się do normalnego funkcjonowania. Efektem nie odczekania do pełnego powrotu do zdrowia jest np to iż bóle głowy pozostaną do końca życia. Bo mam nakaz zero aktywności fizycznej. Jak to lekarz określił nie robić nic bardziej męczącego niż podniesienie czajnika. Niby spoko ale skoro boli cię głowa to masz też problemy z zajęciem swojego umysłu. Czyli czytanie, robienie czegoś przy kompie itd powoduje zwiększone bóle głowy. Zatem wszystko co robię to tak z półgodzinki-godzinkę i koniec bo mózg nie daje rady. Żeby było śmieszniej nie miałem prześwietlenia/tomografii - gdyż nie mam bardziej znaczących objawów jak utrata przytomności, wymioty itd. Jak to koleżanka skomentowała "masz tak duży mózg ze nie miał miejsca gdzie się poobijać w twojej czaszce" :P  A przy okazji chciałbym podziękować wszystkim którzy się zainteresowali co tam u mnie - za telefony, wiadomości czy nawet odwiedziny z innego miasta. Wielkie dzięki. Do kolejnego razu kiedyś kiedy uda mi się skupić normalnie na dłużej.
PS. Jakby określił to Bond- jestem wstrząśnięty nie zmieszany :P

Saturday, October 1, 2016

(120) WINDA (czyli Pobudki część 3)



Wyłączam silnik. Przeciągam się przed wyjściem. Po zamknięciu auta z przyzwyczajenia sprawdzam czas. Jedna minuta za wcześnie, czyli korki zjadły 2 minuty z zapasu jaki miałem wyjeżdżając spod domu. Szybko maszeruję do windy. Wyciągając kartę magnetyczną kiwam głową na dzień dobry do ochroniarza. Przed windą już grupka osób. Wchodzę ostatni i ustawiam się przy przyciskach. Z tyłu stażyści, potem sekretarki, asystentki, a przód to ci wyżsi. Pensją a nie wzrostem. Parter, gdzie mimo tłoku kilka dodatkowych osób wchodzi jeszcze do windy. W tym nowa stażystka, gdyż nigdy wcześniej jej nie widziałem. Długie blond włosy, niebieskie duże oczy, uśmiechnięte pełne usta. Dobrany strój, elegancki ale nie wieczorowy, podkreślający krągłości ale zakrywający wszystko. Poza łydkami. Długie zgrabne nogi. Bez obcasów. I zapach. Kwiaty. Nie pytajcie się jakie bo jedyne co powiem to że ładne. Jak palec wodzący za nos. Aż trzeba się skupić aby patrzeć się w sufit a nie w nią. A jeszcze ustawiła się naprzeciw mnie. Aż kark zesztywniał od wewnętrznej walki, aby się nie odkręcić za jej dłonią by spojrzeć, który przycisk naciska. Od stażystów z tyłu doleciało do moich uszu tylko: "...jak Reksio. Hau." I śmiech. Aż spuściłem wzrok w podłogę z wstydu, że takich tłuczków co traktują płeć przeciwną jak schabowy nazywa się mężczyznami. Odczuwam tylko jej reakcję. Jakby prychnięcie kotki, wydychane powietrze ogrzewające moją szyję, głowa odkręcająca się tyłem do nich, ukazując mi cały profil. Piękny. Kształtne ucho z dopasowanym kolczykiem, linia policzka a na szyi delikatny łańcuszek z zapewne medalikiem lub krzyżykiem schowanym na zakrytym dekolcie, zarys noska i cudna rzeźba warg. Delikatny makijaż podkreślający naturalność a nie sztuczna tapeta. I ten zapach wwiercający się przez nozdrza prosto do najskrytszych zakamarków w mózgu, gdzie schowane są nasze bazowe instynkty. Szarpnięcie windą. Dla nieprzyzwyczajonych zaskakujące tak, że czasem tracą równowagę. Jęk zaskoczenia z jej ust, jedna dłoń amortyzuje wstrząs na ścianie windy, druga na mojej ręce, a jej ciało wbija się w mój tors za pomocą dwóch idealnych... Aż szczęki drętwieją by nie wypuścić z siebie pomruku rozkoszy. Ludzie wychodzą niemal zagłuszając jej szept "Przepraszam". Odpowiadam cicho "Nie ma za co". Uśmiecha się gdy spotykają się nasze spojrzenia, pojawia się delikatny róż na policzkach i w niemal dziecięcej niewinności zaczyna przygryzać swoja wargę. Mimo wolnego miejsca w windzie nie odsuwa się dalej. Pada pytanie: "Które?" . Szybko odpowiadam zerkając na licznik piętr: "Kolejne". Na jej twarzy pojawia się pełny szczery uśmiech: "To jak ja". Bawi się zamkiem w torebce. Wychodzimy. A zawartość jej torebki ląduje na podłodze korytarza. "Jak jestem głupia niezdara" choć po twarzy widzę że mało brakuje do rzucania mięchem. Jako jedyny schylam się i pomagam zebrać to wszystko - tak chyba najlepiej opisać zawartość kobiecej torebki. Każdy inny śpieszy się do swoich obowiązków. Uspokajam ją słowami: "Nie martw się, zdarza się nawet najlepszym. Zwłaszcza zestresowanym pierwszym dniem pracy".  Przerywa zbieranie i patrząc się na mnie zaskoczonymi oczami mówi: "Aż tak to widać?". Śmiejąc się odpowiadam: "Gdybyś tu pracowała wcześniej pamiętałbym. Takich jak Ty się nie zapomina. Zapewne spotkamy się w socjalnym, może nawet dzisiaj." Odbierając ostatnią rzecz z moich rąk szepcze: "Dziękuję" i szybko wstając całuje mnie znienacka w policzek, odkręca się i szybko odbiega. Zostawiając z ukrytymi ale też i jawnymi spojrzeniami innych, przesyconych zazdrością, złością... Podróż windą trwa z postojami na piętrach 3 minuty. Mija jak z bata strzelił. A ta wydawała się mi wiecznością. Niebiańską wiecznością.

[kompilacja chronologiczna wszystkich rozdziałów]