Can I live?
Can I make money motherfucker? (Yeah)
Is that alright wit'chu? (No doubt)
Can I travel? (Word, Skull and Bones)
Can I have a nice motherfuckin car? (Hell yeah)
Thank you (KnowhatI'msayin)
Is that alright wit'chu? (No doubt)
Can I travel? (Word, Skull and Bones)
Can I have a nice motherfuckin car? (Hell yeah)
Thank you (KnowhatI'msayin)
Saturday, August 26, 2017
(140) BIURKO (Pobudki część 5)
(link do poprzednich rozdziałów: Pobudka)
Zabrałem dłonie z oczu. Włożyłem z powrotem okulary na nos. Przesunąłem trochę podkładkę z myszką, jednocześnie lewą ręką chwytając kubek z kawą. Proporcjonalnie połowa rozpuszczalnej i połowa mleka doprawione porządną dawką 2 łyżeczek cukru. Porządny łyk zaprawiony donośnym siorbnięciem. Niech dookoła wiedzą, że już jestem. Dogorywają rozmowy, coraz wyraźniej słychać kliknięcia myszek i stukot biegających palców po klawiaturach. Zadziwiające, że te poranne zmiany zgrywają się z moim zaznaczeniem obecności. Jakby brak team lidera pozwalał na obijanie się. Otwieram szufladę, wyciągam stertę papierów. Układam swój zestaw do pracy: 3 kolory podkreślacza, 2 kolory długopisów oraz ołówek. Taki tradycyjny nie automatyczny. Tak jestem staroświecki. Ale ten kontakt z czymś fizycznym przy pracy trzyma mnie przy zmysłach w tym zdominowanym przez technologię świecie. Odpalam edytor, otwieram notatki, biorę długopis i samoprzylepną karteczkę...
- Przepraszam.
Odkręcam się i podnoszę wzrok. Stażystka. Najmłodsza stażem w zespole a nie wiekiem.
-Tak? - pytam bo jedyny powód dlaczego tak wcześnie mi przeszkadza to tylko potrzeba szybszego skończenia dnia pracy albo urlop...
-Widzisz mam syna w wieku szkolnym a ... - mówiąc to jedną ręką ciągnie w dół centralny punkt dekoltu, jakby podkreślając swoje atuty, gdyby nie druga ręka która zaciska się na nadgarstku pierwszej jakby chciała ją powstrzymać...dobrze że jeszcze tą drugą nie porusza rytmicznie w górę i w dół bo jeszcze można byłoby mieć skojarzenia.
-Do rzeczy. Musisz wcześniej dziś skończyć?
Zaprzestała zabawy ręką, choć nie zmieniła jej położenia.
-Jutro. - Dźwięki zamieniające się w szept. Chwila milczenia i pojawiające się zakłopotanie na jej twarzy.
-Chwilkę. - Odkręcam się do monitora, odpalam listę obecności, listę przydzielonych zadań z terminami wykonania. - Nazywasz się? - choć mój wzrok dawno wyśledził potrzebne mi informacje, daje jej szansę na dostrzeżenie tego co widzę ja.
-Janina Kowalska.
-Trochę nieobecności. I zadanie które wykonujesz musi być skończone na pojutrze. Skończysz dziś? Tak bezbłędnie? - z niemal ironią o to pytam bo niemal każdy projekt po niej trzeba poprawiać. Cisza zatkało ją.
-Tak. - Takie ciche że aż bijące niedowierzaniem w to co się mówi.
-Słuchaj. Odpowiem Ci po lunchu. Teraz wracaj do pracy. Zobaczymy na jakim etapie będziesz i zdecydujemy. - Odchodzi. Kręcąc swoimi czterema literami, niestety dość nieumiejętnie. Krótsza spódnica, obcasy i był przecież większy dekolt niż zazwyczaj. Jakoś ta szkoła brzmi zbyt mało przekonująco.
-Cześć nie wstawaj. - Menadżer. Bez słowa przekazuje raport za wczoraj. -Słyszałeś jest jakaś nowa stażystka w księgowości. Podobno niezła laska, ale już dorwała kogoś bo widziano jak się liże z kimś. - Wyrażam znak zapytania za pomocą mojej twarzy. - Z kimś z piętra, widziano ich jak z windy wysiadają razem...
Nie wytrzymałem parsknąłem śmiechem. Teraz jego twarz stanowiła jeden wielki znak zapytania.
-A żadnej historyjki, że bzykała się z kimś w windzie to nie ma?
-Ty?
-Ja. Dorośnij i nie wierz plotkom. Pocałunek w policzek za bycie dżentelmenem ma daleką drogę do lizania.
Zaczął kręcić głową z niedowierzaniem.
-Jak Ty to robisz?
-Co?
-Że kręcą się obok Ciebie kobiety?
-Nie wiem. Nic. Może co najwyżej wyczuwają że nie jestem ciotą co czuje się mężczyzna dopiero jak ma pizdę na chuju.
Cisza. Musiało to dotrzeć z uszu do mózgu i być poddane obróbce aby zrozumieć treść ukrytą za zlepkiem wyrazów.
-Ty jak coś pierdolniesz to nie wiadomo śmiać się czy płakać.
-Zależy czy jesteś optymistą czy pesymistą.
-Co?
-Zależy...
-Słyszałem, ale co to ma do rzeczy?
Spojrzałem się na niego jak na idiotę.
-Optymista się śmieje , pesymista płacze. -Chwila ciszy, niemal widać jak elektrony buzują po szarych komórkach podczas procesów myślowych...
-Ty to masz odpowiedź na wszystko?
-Prawie.
-To było retoryczne pytanie głupku.
-Wyzywanie rozmówcy świadczy o braku solidnych argumentów słownych. - Zagotował się. Myślałem że walnie mnie tymi wszystkimi raportami. Uratowało mnie że rozejrzał się po pokoju. Przy takiej ilości świadków ciężko byłoby mu się wyjaśnić przed kadrami z przemocy fizycznej do podwładnych.
-Raport na 16.
-Jak zawsze. - Choć zawsze to dopiero rano jak dziś. Po minucie odkręcił się i wyszedł. Stwierdził że nie wygra potyczki słownej.
Subscribe to:
Posts (Atom)